Smoczykówka

Klub powstał w maju 2004 roku. Szybko zyskał stałych klientów. Dzisiaj nie kryją oni smutku. - Tu była nie tylko sprzedaż książek, ale dyskusja o ich zawartości - mówią. Taki zresztą był plan właścicieli. - Naszym celem było przygotować przestrzeń wymiany myśli. To nam się udało, gdyż klienci stali się naszymi znajomymi, z którymi rozmawialiśmy o codziennym życiu, o sobie, ale też o książkach - mówi E. Smoczyk.

Przegrali z komercją
Działalność "Smoczykówki” była niszowa. - Gdyby to był sklep z książkami, to pewnie by nam się udało. Nie chcieliśmy sprzedawać podręczników, bo z klubu zrobiłby się market. Mieliśmy inną wizję, na której niestety nie da się zarobić - mówi właścicielka. Klub miał m.in. półkę tzw. wolnej książki. Każdy mógł przyjść i bezpłatnie wymienić egzemplarz. Największym zainteresowaniem cieszyły się sobotnie spotkania dzieci. To było wspólne czytanie bajek i wykonywanie do nich ilustracji.

REKLAMA

Klimat do biblioteki
- Idea "Smoczykówki” jest we mnie. To tak jak książka, którą można przeczytać w każdym dowolnym miejscu - mówi E. Smoczyk. I dodaje, że rozpoczęła działalność w miejscowej bibliotece. Placówka należy do Barlineckiego Ośrodka Kultury. Jego szefowa nie kryje zadowolenia z zatrudnienia nowego pracownika. - Tutaj ma prawo i możliwości realizować swoje pomysły ze "Smoczykówki”. Liczę, że wymyśli też coś nowego - mówi Brygida Liśkiewicz. Na razie E. Smoczyk jest na zastępstwie. Dzisiaj wiadomo już, że kontynuowane będą spotkania z młodymi czytelnikami. - Cieszę się, że mogę służyć swoim doświadczeniem - mówi E. Smoczyk. Właśnie pisze projekt do ministerstwa kultury o pieniądze na zinformatyzowanie zasobów biblioteki.

Źródło/Foto: gazetalubuska.pl

Dodaj komentarz